Prawie mamy kredyt... a propo tego refleksja o ban
Wiem wiem, prawie robi dużą różnicę. Wczoraj po oczekiwaniach, niepotrzebnych bólach głowy i nerwach dostaliśmy "wstępną", ale niby już taką ogólną decyzję finansową. Doradca mówi, że decyzja już podwójnie podpisana, oby tylko w umowie nie wyszły jakieś rzeczy których się nie spodziewamy... Mam wrażenie, że banki myślą, że jak przetrzepią, przetrzymają klienta i wymęczą, to klient już wszystko podpisze. w poprzednim roku otrzymaliśmy decyzję, na którą nie dość, że dano nam tydzień, to zapisy w umowie były wręcz nierealne do zrealizowania.
w tym roku wyskoczyliśmy praktycznie z połową domu, a i tak przetrzepali z każdej strony. tyle, że wiedziałam, czego się spodziewać. od razu mówiliśmy, czego nie zrobimy dla kredytu. ech, ale kontynuować budowę się chce...chciałabym kiedyś dojść do takiego etapu, że po prostu wybieramy to, co się nam bardziej podoba, żeby nie musiały decydować tylko pieniądze. w sumie na razie częściowo to się udaje...ale jeszcze obkupione lekkim stresem, a wiadomo - nie warto, szkoda zdrowia.
co jeszcze refleksji o bankach i bankierach? moje zdanie że porządnych ludzi przeglądają z każdej strony, a sami siebie nie bardzo. no i mam pewne zastrzeżenia co do znajomości podstaw matematyki... no dobra, dosyć tego bluzgania, żeby się nie nakręcać. ogólnie póki co wszystko w miarę na spokojnie, więc nie ma co. pozdrawiam wszystkich co walczą z bankami i mają ich dosyć ;p