Po długim wyczekiwaniu, mnóstwie niepotrzebnego napięcia psychicznego, zaczęły się kłaść płytki. liczyłam, że bardziej ruszą z kopyta, ale może lepiej nie narzekać. Po ostatniej serii nieszczęść to nie jest znowu taki problem:). Póki co tylko z lekkim niepokojem patrzę na kalendarz.
Salon zaczyna wyglądać jak salon a nie jak wielka bajzlownia. Przestrzeń dalej się uwidacznia, a płytki, które teoretycznie były dosyć duże wcale się takie nie wydają jak leżą grzecznie na podłodze.
w międzyczasie ruszyła też elewacja. Tutaj panowie szybko lepią styropian. Najśmieszniejsze ile mam go teraz wszedzie w garażu i kotłowni upchanego...
gotowe do montażu są drzwi ukryte ale jeszcze nie ma płytek...
zamówiłam również schody. myślę że wybór stolarza jest dobry, w każdym razie na efekt trzeba poczekać dwa miesiące. bedą prawie z kuchnią.
czas już trochę nagli a jeszcze trochę do pracy jest i najgorsze to to zgrywanie fachowców...